Fot. w Sieci
Fot. w Sieci
W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii
5709
BLOG

"w Sieci": Czy o wyroku na Mirosława G. napisano wszystko?

W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii W SIECI Tygodnik Osobistych Opinii Polityka Obserwuj notkę 121

Czy o wyroku na Mirosława G. napisano już wszystko? - pyta w najnowszym numerze tygodnika "wSieci" Marek Pyza. I przedstawia fakty:

Sąd skazał lekarza, bo niejako musiał. Nie mógł odrzucić dowodów w postaci nagrań wideo dokumentujących przyjmowanie korzyści majątkowych. Ale akt oskarżenia obfituje w liczne relacje i wnioski śledczych, sugerujące poważniejsze przewiny medyka. Możemy mówić o dwóch częściach 180-stronicowego pisma prokuratury – skierowanego do sądu we wrześniu 2008 r., gdy od dawna nie było już śladu po IV RP, a w Sejmie działała komisja bezskutecznie szukająca jej zbrodni. Jedna dotyczy przyjmowania korzyści majątkowych. Druga – mobbingu, metodycznego znęcania się ordynatora nad pracownikami.

„Uwielbiał poniżać”

Wielu świadków przesłuchanych w tym drugim wątku zeznało, że G. był „nieprzewidywalnym autokratą”, „despotą”, który „stworzył na oddziale atmosferę grozy”, „zastraszał personel”, „niepochlebnie wyrażał się o zdolnościach umysłowych współpracowników”, „psychicznie maltretował”.

Podlegli mu lekarze, pielęgniarki, sekretarki, instrumentariuszki potwierdzali szereg jednoznacznych zachowań. Akt oskarżenia obfituje w cytaty: „Zawsze znalazł sposób, by dokuczyć komuś z personelu i go upokorzyć”; „Z powodu ordynatora odeszło ok. 80 osób”; „Szanował tylko tych, którzy byli mu potrzebni i nie byli mu podlegli”; „Na wszystkich wrzeszczał, wyzywał, rzucał narzędziami, kopał ludzi, którzy stali przy stole”; „Osoba, która cokolwiek zakwestionowała, była od razu gnębiona i niszczona”;
„Potrafił powiedzieć do pielęgniarek: wy jesteście takie pierwsze lepsze z ulicy i powinnyście tam wrócić”; „Był tyranem i despotą, który uwielbiał poniżać ludzi”.

Świadkowie mówią o nieustannym stresie i strachu przed ordynatorem. Przyznają niekiedy, że G. potrafił być wyrozumiały, ale jednocześnie „stosował presję polegającą na ciągłym straszeniu pozbawieniem premii lub utratą pracy”. Powtarzają się zeznania, że w tej sytuacji pracownik miał dwa wyjścia – podporządkować się lub odejść. W drugim przypadku G. groził „wilczym biletem”. Skarżą się, że dalsze kształcenie zawodowe oraz zarobki były uzależnione od ordynatora. Lekarze jednogłośnie mówią o przemęczeniu, konieczności pracy ponad siły i braku wynagrodzenia za nadgodziny.

Zdarzało się, że w czasie operacji uderzał któregoś ze współpracowników łokciem w brzuch, łapał za nadgarstki, szczypał. Znieważał personel przy pacjentach, w czasie obchodów podważał kompetencje. Krytykował umiejętności, a nawet wygląd. Zabronił wpisywania pory wyjścia z pracy, przez co nie ewidencjonowano nadgodzin, a te zdarzały się nagminnie, w zależności od widzimisię ordynatora.

Powyższe zarzuty przewijają się wielokrotnie w zeznaniach blisko 30 świadków. Prokuratura konkludowała: „[…] przesłuchiwani twierdzili, iż Mirosław G. chciał, by się go bano, stresowanie personelu sprawiało mu przyjemność. Jako szef wzbudzał lęk u podwładnych, dlatego pracownicy kliniki unikali go, zaś atmosferę na oddziale nazwali psychozą strachu”. I wymieniała pięć osób, które odeszły z pracy z powodów rodzinnych – praca u doktora G. wymagałaby od nich całkowitego poświęcenia i zaniedbania najbliższych.

Nawet szef szpitala zeznał, że docierały do niego sygnały o apodyktyczności G. – że jest „bezwzględnym przełożonym, który często ingeruje w sprawy pozasłużbowe”. Co na to wszystko kardiochirurg? Linię obrony przyjął następującą: zespół był wrogo nastawiony, bez dyscypliny, skonfliktowany wewnętrznie, nieprzestrzegający reżimu sanitarnego. Zdaniem ordynatora, jego personel nie rozumiał, że „sukces to praca zespołowa”. I sąd mu uwierzył. Mimo tak obszernego materiału dowodowego, licznych, powtarzających się zeznań świadków.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "wSieci - m. in. o drugiej pensji na boku.

Zobacz galerię zdjęć:

Fot. wSieci.pl
Fot. wSieci.pl

Tygodnik „wSieci” zadebiutował na rynku prasy w listopadzie 2012 roku i natychmiast zdobył tysiące czytelników i prenumeratorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka